Gdyby dodać turecki dubbing i polskiego lektora, widzowie w naszym kraju mogliby dać się zwieść i żyć w przekonaniu, że to produkcjach turecka (to przecież komplement, kto już kręci lepszą romantykę...!?;) Tyle że zamiast zwaśnionych rodów, tajemnic z przeszłości czy jakiejś nieszczęśnicy, mamy tu piękną drużynę na służbie Jej Królewskiej Mości (Słowacji), tfu, Miłości, a jeden z głównych bohaterów, zupełnie spokojnie mógłby zapraszać petentów do placówki, parafrazując klasyka: Jestem ambasadorem miłości, spotkajmy się w urzędzie przyjemności, nie ma tu kolejek, każdy jest numerem jeden ;) [1]