Zaczęło się od jednej malutkiej filiżanki w "Kredensie", a skończyło na całym garniturze do kawy. To jest po prostu najśmieszniejszy słowacki serial od czasów Ľudovíta Štúra. Buchnite "Kavej"!
"Kavej" powstała jako spin-off skeczu (można obejrzeć tu) z satyrycznego programu "Kredenc" (TV Markiza), o dwóch Vychodniarkach w Bratysławie, czyli dwóch krajankach ze wschodu Słowacji tzw. Východu (czyt. wichod), które przybywają do stolicy i gdzie starają się odnaleźć, nie zdradzając się przy tym ze swoim pochodzeniem (w Blavie* to niebezpieczne;) Przekładając na polskie realia i w dużym uproszczeniu: dwie słoiczki;) z Polski B przyjeżdżają do Warszawy i próbują wtopić się w tłum (porównanie bardzo luźne!).
Klarka i Veroniczka (bo tak się do siebie zazwyczaj zwracają) tak bardzo spodobały się widzom, że kilka lat później scenarzysta programu "Kredenc" Dano Dangl napisał szkic scenariusza do serialu, ale ten okazał się niezbyt udany i ostatecznie jego autorką została Michaela Zakuťanská - Vychodniarka (Dano Dangl jako bratysławianin po prostu nie miał szans z tym tematem;)
Trzy lata po zakończeniu emisji serialu (w całości został udostępniony na YT - tu), tego lata obejrzeć mogliśmy jego kinową kontynuację pod tym samym tytułem (o niej w osobnym tekście). Do księgarń trafiła także książka, będąca uzupełnieniem filmu. Można o niej posłuchać w podcaście Knižný kompas).
Nie dziwi mnie zupełnie sympatia, którą wzbudziły główne bohaterki, to zasługa, oprócz zabawnie nakreślonych postaci, przede wszystkim odtwórczyń głównych ról Jany Kovalčikovej (Veronika) i Anny Jakab Rakovskej (Klara). Obie pochodzące z Preszowa aktorki w swoich kreacjach są po prostu świetne, szczególnie Jana Kovalčiková odznacza się wielkim talentem komediowym. Odcinek pierwszy, w którym to Veronika zostaje zaproszona na obiad do domu, nieświadomych pochodzenia swojego gościa, prawdziwych bratysławian-fanów Slovana (oni naprawdę kochają ten klub...;), oglądałam co najmniej kilkanaście razy.
Już na wstępie jasno mamy wyłożone, o co chodzi. Podział jest jasny: my, normalni kontra oni z Vychodu, którzy zubażają kulturę, zabierają pracę, kaleczą piękny język słowacki, przywożą swoje ogólne zacofanie i vychodniarską dziadowską deweloperkę. Jest to serial na wskroś autoironiczny, bo i przez Vychodniarów stworzony, ale i Bratysławy nie szczędzą.
Odcinki są krótkie, liczą od kilku do kilkunastu minut, ma on więc lekko skeczową formułę, humor jest skondensowany, nie ma tu miejsca na żartowe przestoje. Veronika i Klara spotykają się w kawiarni, gdzie relacjonują sobie swoje perypetie Vychodniarek w zachodnim świecie. A jest to świat dla nich dość nieprzyjazny, pełen oszustów, ludzi nieżyczliwych i niepomocnych. Jest to, sprawiedliwie, satyra nie tylko na Vychodniarów, ale także na bratysławian, którzy wynajmują przepełnione już pokoje za horrendalne ceny, stronią od pomocy obcym na ulicy, wywyższają się i ogólnie maja muchy w nosie.
Dlatego Vychodniarze maja radar na swoich, no... radar... każdemu w emocjach się to ta wymsknie, i już Vychodniar uratowany! Ty nasza! i już wie, że krzywda mu się nie stanie, uzyska pomoc od rodaka z samego serca Szarisza, o której przed chwilą mowy być nie mogło. Bo udając blavaka* trzeba udawać też chłód i obojętność, zdradzić się ze swojego gorącego serca można tylko przed swoim. Dlatego na zimnych ulicach stolicy tworzą swoistą sekretną sieć pomocową, a każde takie spotkanie to osłoda cierpkiego życia na Zachodzie.
Zdarzają się jednak wyjątki... czasem dusza desantując na Ziemię, pomyli kierunki, jak ta Sztanciego (to zdrobnienie od Konštantína...), który zamiast w Preszowie urodził się Preszburgu... Szczęśliwie jednak trafia pod skrzydła Klary, która podczas treningów ogólnorozwojowych przysposabia go do życia na Vychodzie. Trening kończy się serią egzaminów, z których najcięższym jest przeżyć miesiąc za najniższą krajową i jeszcze coś zaoszczędzić. To już prawie Sztanciego złamało. Płacz, Sztanci, płacz, mężczyźni na Vychodzie nie wstydzą się swoich łez.
Vychodniarki przedstawione zostały w kontrze do swoich bratysławskich koleżanek jako kobiety wyznające tradycyjne wartości, których głównym celem pobytu w Blavie jest znalezienie męża. Czas spędzają rodzinnie, często goszcząc wszystkich krewniaków i pociotków w wynajmowanych pokojach, zajadając się prowiantem z domu rodzinnego i tęskniąc całą duszą za wschodnimi rubieżami kraju. Odcinek, w którym Veronika błąka się po opustoszałej Bratysławie, bo wszyscy wyjechali na długi weekend (wiadomo dokąd), chwyta za komediowe serce, zwłaszcza wizyta w kawiarni. Obejrzycie sami:
W kolejnych seriach (łącznie jest ich 4) akcja skupia się bardziej na życiu rodzinnym i miłosnym bohaterek (w końcu trochę się już zaaklimatyzowały), Klara zachodzi w ciążę ze Sztancim (podczas wspominanego szkolenia...), pobierają się (oczywiście zgodnie z vychodniarskim ceremoniałem) i wiodą względnie spokojne życie. Szczęścia w miłości nie ma jednak Veronika, nawet gdy wydaje się, że i dla niej zaświeciło już trochę słońce w tej Bratysławie. Scena rozpaczy po miłosnym rozczarowaniu przy dźwiękach "Cambio Dolor" nie może nikogo pozostawić obojętnym na to cierpienie! Jest to zresztą serial pełen intertekstualnych nawiązań, jak chociażby do kultowego słowackiego młodzieżowego filmu "Fontána pre Zuzanu" (w odcinku "Vitajte v Blave" (S3E2)).
Serial kończy się wyjazdem Veroniky z ukochanym na Islandię (jednak!), a jak potoczyły się dalsze losy ich miłości dowiadujemy się z filmowej kontynuacji serialu pod tym samym tytułem (o niej wkrótce).
"Kavej" poniekąd porównać można do drugiej serii czeskiego serialu "Vinaři" (o którym można poczytać tu) albo francuskich "Jeszcze dalej niż Północ" czy "Nic do oclenia". W polskich filmach i serialach to raczej warszawiacy jeżdżą po kraju, drażniąc autochtonów;), a nie na odwrót (jak w "Kaveji"). I tu chyba najbardziej wyrazistym przykładem może być "Święta wojna" nagrywana w dużej mierze w śląskiej gwarze (jak i "Kavej" która prawie w całości wybrzmiewa po vychodniarsku), a której akcja toczy się w Katowicach. O stosunkach góralsko - warszawskich opowiada serial komediowy (z wątkiem romantycznym) "Szpilki na Giewoncie", ale z pewnością nie jest to pozycja pokroju "Kaveji". Podobnie seria "Dom nad rozlewiskiem" gdzie to warszawiacy sprowadzają się na Mazury, ale to po prostu serial obyczajowy, gdzie może pokazano jakieś różnice mentalne, ale to nie to... To wszystko nie to;) Dlatego buchnite kavej! Choci kedy!
Ps. W lekko podobnej tematyce (różnorodności kulturowej) na uwagę z pewnością zasługuje wyemitowany tej jesieni przez słowacką telewizję publiczną RTVS serial "Pressburg", o którym wkrótce będzie parę słów☺
cdn.
*Blava - slangowo Bratysława, blavak -bratysławianin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz