środa, 24 stycznia 2024

Marmoladkowy Outlander: Eliška a Damián (2023/CZ)

Coraz więcej podróżników w czasie ostatnio. Desant, czy aby na pewno tylko serialowy? Sama nie tak dawno przemierzając ulicę natknęłam się na pewnego Lancelota, na widok którego jeden z przechodniów zatrzymał się i do swojej towarzyszki oniemiale skonstatował: podróżnik w czasie. Też przystanęłam, żeby jednak stwierdzić, że ten nasz Lancelot nazbyt pewnym krokiem Grodzką przemierzał. Tym razem więc - zwykły przebieraniec;)

Źródło: pixabay/Adalhelma

Eliška a Damián to zeszłoroczna serialowa propozycja czeskiej telewizji Prima. Widzom raczej nie przypadła do gustu i bardzo szybko została przesunięta, a jakże, w czasie - z najlepszego  antenowego w sobotę wieczór, na tańszy poniedziałek. Pierwszy odcinek obejrzało 809 tysięcy widzów (w wieku 15+), drugi już 381 tysięcy. Widzowie na CSFD piszą: Odpad! (zawsze tak piszą;), Ten serial to wstyd dla Primy!

Tytułowa Eliszka to niespełniona artystka, sfrustrowana współwłaścicielka małego zakładu przetwórstwa owoców o nazwie Marmeliszka... Eliszka Marmeliszka. Czy może być bardziej marmoladkowo...? Jest raczej marmoladkowo-hardcorowo.

Manufaktura stoi na skraju bankructwa (znowu, już wcześniej Eliszka została okradziona przez najlepszą przyjaciółkę), narzeczony okazuje się być odstręczającym padalcem, niby ekscentryczna babcia sprowadza do domu coraz to nowych lokatorów (na despet Eliszce, w Eliszki mniemaniu), a jakby tego było mało musi się bić na zakładzie, ratując pracownicę przed byłym mężem agresorem, piorąc go na kwaśne jabłko (dźwięki sugerują, że z twarzy powinna mu już zostać, wiadomo, marmolada), a to wszystko z obnażonym dessous, na oczach oniemiałych niedoszłych arabskich klientów, a wszyscy stoją i się gapią, i nagrywają tiktoki, jak Eliszka dostaje kawałkiem boazerii przez łeb. A to wszystko jeszcze w scenografii z cienkiej tektury. Zresztą, zobaczcie sami: 

I wtedy na ratunek, w żabocie, prosto z roku 1758, przybywa Damian, korunni princ von Baden Baden. Przybywa "przypadkiem", natarłwszy się spontanicznie nie dokońca dopracowanym eliksirem, przesunięcia w czasie i przestrzeni następują więc bez zapowiedzi i woli księcia. Zawsze jednak pojawia się w pobliżu Eliszki, szybko się w niej zakochuje, ze wzajemnością, więc żeby pozbyć sę obiecanej narzeczonej z roku 1758 - księżniczki Frederyki, z siostrą organizują jej 12-letniego narzeczonego, wmawająć, że w dzięki temu ma jeszcze 4 lata spokoju i może sobie pożyć. 

Serial miał potencjał tematyczny, piosenka tytułowa mogła dawać nadzieję na ciekawe sprawy i być może są, ale odstrasza od nich taniość wykonania: studyjna scenografia, zdjęcia niczym z sitcomu  - w interiorach i z teatru telewizji - w plenerach. Ciężko też ogląda się tytułową Eliszkę, wiecznie zblazowaną, nieco nieobecną, ni to eteryczną ni to znudzoną, snującą się między pektynami, wypowiadającą swoje kwestie bez życia zupełnie. Poza tym, o żadnym romantyźmie, o którym tam piszą, że to komedia romantyczna, mowy być, po prostu, nie może. Wątek parakryminalny/zagadkowy zupełnie nie wciągający, a kolejne sztuczne wąsy wypalają oczy.

Dlatego w podobnej tematyce może lepiej obejrzeć nieczeskie: Outlander (2014-), Dark (2017) O północy w Pera Palace (2022), 1899 (2022), Miłość ponad czasem (2022), czy poprzebierać w ofercie południowokoreańskiej. Zresztą już w latach 90-tych polska telewizja dostarczała nam, ówczesnej młodzieży, podobnych treści. Polsko-australijski serial Dwa światy do dziś pozostaje w mojej pamięci, od czasu do czasu odświeżam wspomnienia, oglądając fragmenty z Aszką miotającą energetycznymi pociskami! :D

Oprócz Dwóch światów, w których bohaterowie podróżowali w czasie, przechodząc przez stosowny portal w przyrodzie (jak w Outlanderze), hitami serialowymi były: Tajemnica Sagali, Maszyna Zmian, czy wcześniej Janka ze swoim magicznym pierścieniem  

Najwyraźniej serialowe portale znów otwarte:)

Ciekawych seansów!

JB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz