poniedziałek, 14 października 2024

Pewnego razu na dzikim wschodzie/Vojna policajtov (2024/SK)

Gdyby Miky Miko mówił po francusku, a akcja toczyła się w Marsylii a nie w Koszycach, pewnie byłby hit międzynarodowy, a tak... to nie wiem, co będzie;)
Zresztą scena z poniższego kadru przypomniała mi fragment serialu "Bezkrani/Braquo" (można obejrzeć tu), inny był jej charakter, nie swojego "opłakiwali"..., skojarzenie takie to jednak dla słowackiego kina policyjnego duży komplement.


W ramach trwającego właśnie Warszawskiego Festiwalu Filmowego obejrzeć można tegoroczny słowacki przebój filmowy "Pewnego razu na dzikim wschodzie". Film bierze udział w festiwalowym Konkursie, jest to także jego międzynarodowa premiera. 
Osadzony w gangsterskich latach 90-tych w Koszycach, już w pierwszym tygodniu od premiery przywiódł do kin około 400 tysięcy widzów. Ta z kolei miała bezprecedensową na Słowacji formę - odbyła się na koszyckim stadionie, i wzięło w niej udział 4 tysiące gości. Reżyserski debiut producenta Rudolfa Biermanna to adaptacja powieści dziennikarza śledczego Arpáda Soltézsa pt. "Hnev/Gniew". Na podstawie poprzedniej książki autora "Svinia/Świnia", w 2020 roku powstał dość nieprzyjemny dramat pod tym samym tytułem. 

- Podobam ci sie? - Może... ale jak jeszcze trochę popiję to może i będziesz
Początek może być nieco wymagający, można zgubić się w pajęczynie natłoku nazwisk, powiązań nieznanej proweniencji i podejrzanego zachowania głównego bohatera. To urok słowackich filmów, które bywają czasem nieco hermetyczne. Film wymaga dobrego tłumaczenia, by polski widz mógł od początku zorientować się, kto jest kim i dla kogo pracuje. Po mniej więcej godzinie jednak i bez tłumacza jest już jasne, jak jest - wszyscy na jednego. A "łysy" jest nawet i łysy;) Film trwa 2,5 h więc jeszcze zostaje sporo czasu na "zabawę", a przyznać trzeba, że nudy nie ma, nawet jak na tak stosunkowo długi film.
Bardzo ładna jest scena pogrzebowa, która okazuje się być ostatecznie zwrotną, a film nabiera innej energii i tempa.

- Co mają pod kontrolą? - Wszystko. - Nas nie mają
Postać Mikiego, przez materiały prasowe przyrównywana do biblijnego Dawida występującego przeciwko Goliatowi, w literaturze i filmie wielu ma podobnych sobie, choćby nie szukając daleko kolegę z Medzilaborca, Szybkiego Laco, tytułowego "Inwalidę" (swoją drogą, puszczając wodze fantazji, ciekawi byliby to partnerzy). Nie jednego zna świat osamotnionego szeryfa występującego przeciwko zgniliźnie świata całego, a i Jej Królewska Mość Wschodnia Słowacja potrzebuje takowego w swej tajnej służbie, i to pewnie nie jednego, na szczęście nie do końca jest taki sam. I tu z pewnością należy wspomnieć o dwóch damach, które są mu zasadniczym wsparciem w chwili ostatecznego rozliczenia, a to o bardzo oryginalnej postaci, Larze Croft wśród wychodniarskich barmanek, w którą wcieliła się Annamaria Janeková i lekarce (w tej roli Anežka Petrová), o której zbyt dużo zdradzać nie należy.


Pokaż mi, gdzie pijesz, a powiem ci, kim jesteś
W filmie wielokrotnie miesza się sacrum z profanów, scenom brutalnych pobić towarzyszy muzyka klasyczna (swoją drogą, co te bandziory mają z tą operą?;), a bohaterowie płynnie zmieniają lokale z najbardziej wyrafinowanych na te najpodlejsze, ci "dobrzy" właściwie od początku stosują gangsterskie metody, z czasem zmienia się tylko ich cel, na wznioślejszy. 

Dasz spokój, będziesz miał spokój 
Kolejny raz okazuje się, że bandyci (przynajmniej Ci z lat 90-tych) mają więcej moresu niż władza. Zresztą podobnie jak we wspominanym "Inwalidzie", gdzie największą szują okazał się miejscowy starosta. I w tym filmie nawet płatny zabójca ma, przynajmniej teoretycznie..., więcej zasad niż rządowy zleceniodawca. Tu oczywiście znalazło się miejsce na mini wątek zwyrolski... zdaje mi się, że to skandynawskie seriale przed laty wprowadziły ten trend, nie mniej jednak Marián Mitaš w roli rzeczonego bohatera wypada bardzo sugestywnie (w ten sam dzień oglądałam także nowy słowacki serial z akcją w Stambule, gdzie aktor ten gra rolę eleganckiego ambasadora i był nie mniej przekonywujący). Także para gangsterów, w tych rolach słowacki znany raper Patrik "Rytmus" Vrbovský (któremu, widać mimo wiecznej krytyki (wiadomo...), spodobał się aktorski fach, to kolejny film) i Jakub Štáfek - charyzmatyczny czeski aktor, robi robotę, całkiem niezła z nich aktorska para. 


Jako miłośniczka porządnego (czyli głównie francuskiego;) kina policyjnego, życzę temu filmowi jak najszerszego grona widzów. Na mój gust - trzyma poziom i wykracza poza lokalne filmowe granice. Niech będzie tym Dawidem...;)


Foto: CinemartSK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz