Orbis Pictus
określany mianem „filmowego eseju o ostentacyjnej konstrukcji road movie“[1] czy „bajką drogi“ „(...) swoim surrealistycznym klimatem przypomina Alicję w krainie czarów"[2]. „Dziewczynka jest jak
Alicja po drugiej stronie lustra - przestrzeń niby znajoma, a jednak
całkowicie nowa. Przedmioty zyskują tu rangę magiczną (jak przejechana
przez pociąg moneta czy zgięty gwóźdź, który do złudzenia przypomina klucz)
i w miarę upływu akcji ich znaczenie rośnie”[3].
Jak mówi sam reżyser: „Inspiracją do stworzenia tego obrazu była książeczka dla dzieci z
barokowymi obrazkami pod tym samym tytułem. Punktem wyjścia dla fabuły było
moje wrażenie, że bez względu na to, ile informacji otrzymujemy o świecie -
może nawet właśnie dlatego, że za dużo - przestajemy go rozumieć”[4].
Główna bohaterka filmu – Teresa, kilkunastoletnia uczennica szkoły z internatem, zaopatrzona w list urzędowy (nieznanej treści) i zobowiązana do przekazania go matce, wyrusza do stolicy, by zrealizować swoją misję. Dziewczyna „(...) wędruje po kraju z fałszywą mapą, popadając w kolejne, w ogóle już nie powiązane sytuacje, coraz bardziej malownicze. Zasada jej malowania jest wzorowo surrealistyczna”[5].
Na swojej drodze spotyka najróżniejszych ludzi, nikomu los dziewczyny nigdy nie jest
obojętny. „Każdy kogo, napotkała nasza bohaterka, miał ją czymś obdarować –
jedzeniem, ubraniem, jakimś doświadczeniem“[6]. Od kierowcy ciężarówki dostaje
nową garderobę, a od staruszki (do pasa zakopanej w ziemi, bo to najlepszy
sposób na wszelkie dolegliwości) buty, po którymś z jej kilkunastu dzieci, i dowiaduje się, że Mieszka się tu dobrze, tylko żyć się nie da.
Kolejna sekwencja została napisana w trakcie kręcenia filmu. Zupełnie przypadkiem realizatorzy natrafili na starą górską kolejkę, którą postanowili umieścić w filmie. Ciekawa świata Tereska wsiada do tego wątpliwie bezpiecznego pojazdu, który nad samym środkiem rzeki psuje się, tak, że dziewczyna zmuszona jest wskoczyć do wody. Kiedy dopływa do brzegu, znajdują ją świętujący w pobliżu weselnicy. Młoda para jest jednak dość osobliwa - nieszczęśliwy pan młody, niespełna dwudziestoletni chłopak i starsza od niego, o co najmniej dziesięć lat żona jego nieżyjącego brata. Ktoś musi zająć się rodziną zmarłego.
Następnie dziewczyna noc spędza w lesie, przykryta stertą liści, a kiedy budzi się rano, widzi jednorożca. Nie dziwi jej to, jest też na mapie. Teraz wie, gdzie dokładanie się znajduje.
Po drodze dziewczynie udaje się odnaleźć młodszego brata, który także mieszka w internacie, spotkanie jest jednak krótkie, a na jego zakończenie oddaje mu swoją monetę na szczęście, a to ze słowami: Masz tu pieniążek, kup sobie jakiś ładny zeszyt;) Nie zdaje sobie sprawy, że ten kawałek metalu nie ma żadnej wartości.
Kolejna postać to Drusa, przewodniczący spotkania odbywającego się w restauracji, na której tyły trafia Teresa. W tej roli Július Satinský, który w tym czasie grał także rolę Stalina, co twórcom filmu wydało się ciekawą aluzją do życia politycznego na Słowacji[7]. Teresa znalazłszy się w kuchni pełnej jedzenia, postanawia skorzystać z okazji, a kiedy zostaje przyłapana przez przewodniczącego na gorącym uczynku, ten uczy ją gotować i smakować potrawy, udzielając przy tym ojcowskich rad.
Dziewczynie w końcu udaje się
trafić do stolicy, w mieszkaniu jednak zamiast matki zastaje jej byłego konkubenta. W czasie, kiedy dziewczyna ogląda mieszkanie, ten
przeszukuje jej plecak, a kiedy znajduje list ze szkoły (poznajemy w końcu jego treść), zalewa go piwem, tak,
że nie można już z niego niczego odczytać.
Dziewczynie w końcu udaje się dotrzeć do mieszkania swojej rodzicielki, nikt jednak jej nie otwiera. Wchodzi więc sama, ale mieszkanie wydaje się być puste. Po chwili jednak dostrzega matkę wielkości pudełka zapałek. Spotkanie nie przebiega tak, jakby Teresa tego chciała. Matka na nią narzeka, a kiedy dziewczyna, chce przeczytać list ze szkoły okazuje się, że jest to niemożliwe. Wymyśla, więc swoją historię, w której wszyscy nauczyciele ją chwalą, a koleżanki lubią.
Mama dziewczyny jednak odchodzi. Dokąd? Nie wiadomo. Musi, więc kontynuować swoją podróż, ale kiedy wyciąga mapę okazuje się, że dalej już nic nie ma, że dotarła na koniec świata, który kończy się tak po prostu, skarpą. Ostatnią osobą, którą spotyka jest człowiek z kozą, który nie potrafi jej odpowiedzieć, gdzie się teraz znajdują, utwierdzając ją w przekonaniu, że właśnie na końcu świata. Bo granice naprawdę, wyznaczała dla niej, wyrwana z książki z bajkami, mapa.
Chyba w żadnym wcześniej filmie Martina Šulíka kolory nie były tak głębokie, a surrealizm tak wyraźny. I według Jerzego Płażewskiego taka właśnie stylistyka Šulíka bardzo dobrze sprawdza się w tym filmie „(...) gdzie, wymalowany świat można skomponować dość dowolnie z surrealnych wizji”[8]. Pisze też: „Jak sprawny pointylista, Šulik szybkimi machnięciami pędzla nakłada na ekran drobinki czystych, jaskrawo odmiennych kolorów, by otrzymać harmonijną mozaikę o zamierzonej dominancie barwnej. Czy mu się to udaje? Różnie. Pewne dziwaczne kadry czynią wrażenie, że wynikły z niepowiązanych obserwacji zapisanych w intymnym dzienniczku na wszelki wypadek, "bo to da się może kiedyś wsadzić do filmu". Wystarcza czasem sam ich walor wewnętrzny, ich urok sam w sobie. Ale widz może się dąsać, że te po eisensteinowsku pojmowane "atrakcje" mogłyby być ułożone w zgoła odmiennej kolejności”[9].
[1] J. Płażewski, Surrealista z nieistniejącego kraju [in:] „KINO”, 2004 r. nr 04
[2] http://www.zoneeuropa.tv/na/kinoman_sulik.php, stan z dnia 20.05.07
[3] http://www.zoneeuropa.tv/na/kinoman_sulik.php, stan z dnia 20.05.07
[4] http://www.stopklatka.pl/wywiady/wywiad.asp?wi=22703, stan z dnia 20.05.07
[5] J. Płażewski, Surrealista z nieistniejącego kraju [in:] „KINO”, 2004 r. nr 04
[6] Praca zbiorowa, Svet v pohyblivých obrazoch Matrtina Šulíka, str. 158.
[8] http://www.zoneeuropa.tv/na/kinoman_sulik.php, stan z dnia 20.05.07
[7] Praca zbiorowa, Svet v pohyblivých obrazoch Matrtina Šulíka, str. 155.
[8] J. Płażewski, Surrealista z nieistniejącego kraju [in:] „KINO”2004 r. nr 04
[9] J. Płażewski, Surrealista z nieistniejącego kraju [in:] „KINO”2004 r. nr 04
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz