poniedziałek, 18 lipca 2016

Vojtech (2015/SK)

W 2006 roku Tomáš Holetz na swoim blogu, w artykule Nie umiemy kręcić dobrych filmów pisał tak: "Ostatnia słowacka komedia to Pacho Hybský zbojník. Nakręcili ją w 1975 roku i od wtedy w naszych kinach nie było słowackiego filmu, podczas oglądania którego ludzie zwijaliby się ze śmiechu [1]". Minęło 10 lat i mimo że na Słowacji kręci się znacznie więcej (i lepszych) filmów niż w 2006 roku, to w repertuarze królują dramaty społeczne, a jeśli już pojawi się jakaś komedia, to zdecydowanie trudno zaśmiewać się przy niej do rozpuku. Vojtech, w reżyserii Viktora Csudai, to chyba pierwsza słowacka pozycja z tego gatunku, przy której śmiałam się w głos.

 Foto: Cultfilm, Continental film

Vojtech

Tytułowy bohater (Matej Landl) to zbliżający się do pięćdziesiątki samotny mężczyzna, przeżywający kryzys wieku średniego. Rytm dnia wyznaczają mu praca w call center i zakupy na stacji benzynowej, składające się z kanapki na obiad i butelki wódki. Wyeksponowane zdjęcie małżonki (Zuzana Mauréry), opatrzone czarną wstążką sugeruje, że Vojtech jest wdowcem, co jedynie potęguje litość, którą wzbudza już samą swoją fizjonomią. Zmęczona twarz, mocno specyficzny strój i bezradność, która emanuje z postaci sprawiają, że naprawdę trudno się z niego śmiać. I początkowo film śmieszny nie jest (aż tak).

Życie Vojtecha nie oszczędza, traci pracę (w której mocno odstaje od reszty), a jakby upokorzenia było mało, na drugi dzień budzi się półnagi na ławce, bez pieniędzy. Wówczas los zsyła mu na pomoc przemiłą wprost Evę (Eva Sakálová, w Polsce znana z serialu Ratownicy), która wspiera bohatera dziesięcioma euro i zaprasza na spotkanie grupy modlitewnej Pierwsze Pokolenie. I tu zaczyna się zabawa;)

Foto: A COMPANY

Eva, Julia i Štefan

Vojtech próbuje umówić się z Evą (w tym celu przychodzi na niedzielne kazanie), szybko jednak okazuje się, że nie jest to takie proste, ta bowiem wszędzie porusza się w towarzystwie swoich przyjaciół i współwiernych - Julii (Gabriela Marcinková) i Štefana (Števo Martinovič). Ta trójka kradnie film (śmieję się cały czas, kiedy o nich piszę:) Vojtech (dodatkowo zachęcany do działania przez swojego sąsiada /o nim poniżej/) jak tylko może próbuje wykraść dla siebie jakąś chwilę intymności z Evą, ale co tu dużo mówić, przegrywa z Panem Bogiem (jej niedomyślność i kompletne oderwanie od rzeczywistości są nie mniej rozbrajające od cierpliwości Vojtecha;)

Cała trójka: Gabriela Marcinková, Števo Martinovič i Eva Sakálová zagrała swoje mocno stereotypowe role, po prostu, świetnie i chociażby dla nich zdecydowanie warto obejrzeć ten film!

Valéria

Foto: A COMPANY
W czasie kiedy Vojtech marnuje czas, stając w szranki z Pismem Świętym (to chrześcijańska, bliżej nieokreślona sekta), okazuje się, że miłość czeka na niego zupełnie gdzie indziej, a dokładnie na stacji benzynowej, na której zaopatruje się w swoje codzienne menu - sandwicze. Valéria (Lucia Vráblicová) to sprzedawczyni po czterdziestce, na której złośliwa matka (nierozłączna z tabunem swoich równie "rozkosznych" przyjaciółek) postawiła staropanieński krzyżyk. Valéria to taka trochę kobieca wersja Vojtecha - zrezygnowana i przytłoczoną ciągłą krytyką matki. Czy ktoś mógłby zrozumieć ich lepiej, niż oni siebie nawzajem...;)

Saška i Laco

                                                                                    Foto: A COMPANY
Przewodnikiem Vojtecha po współczesnym, nieprzyjaznym świecie jest sąsiad z naprzeciwka - non stop rozochocony taksówkarz, Laco (Marián Miezga) - satyra na starzejącego się blokersa, amatora ortalionu i dam do towarzystwa z szerokiej okolicy. Wraz z Sašką (Zuzana Šebová) tworzą mocno toksyczny związek, w którym kolejne przymusowe wyprowadzki bohatera przeplatają się z chwilami dzikiej namiętności, a wszystko to przy akompaniamencie przeszywającego płaczu (to eufemizm) dziecka.

Viktora Csudai

Vojtech to druga pozycja na liście Victora Csudai, który jako reżyser zadebiutował w 2008 roku filmem Veľký rešpekt (wspominałam o nim tu). Oba filmy, mimo że niszowe i niskobudżetowe gwarantują skuteczną rozrywkę nie tylko za sprawą scenariusza i bezpretensjonalnej realizacji, ale i aktorstwa. Zwłaszcza w Vojtechu, gdzie oglądać możemy świetnych odtwórców nie tylko w rolach głównych, ale również w epizodycznych m.in. Dianę Mórovą (prostytutka), Juraja Kemkę (kaznodzieja) czy Vladimíra Kobielsky'ego (kolega z pracy). Ja film polecam, także, ponownie, sobie:)


[1] http://holetz.blog.sme.sk/c/31075/Nevieme-nakrucat-uspesne-filmy.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz