wtorek, 6 lutego 2024

Invalid (2023/SK): "Tak mnie to wku...ia".

Czarna komedia, wychodniarski western osadzony w zlatých 90-tých, gdzieś we wschodniej Słowacji z miejscowym Winnetou i Oldem Shatterhandem vel. Szybki Laco, który pomimo kłód rzucanych pod bezwładne nogi, odpala się ten ostatni raz, w słusznej sprawie. A lont jest naprawdę krótki. Film w reżyserii Jonáša Karáska zachwycił słowackich i czeskich widzów. I co najmniej jednego w Polsce;)

Źródło: CinemArt

Laco Shatterhand

Strasznie dobry chłop, tylko ma trochę słabe nerwy. Potrafi też wszystko naprawić, dlatego to nie może być zły człowiek - tak o tytułowym bohaterze (Gregor Hološka), już na początku filmu, podczas policyjnego przesłuchania, mówi Gabo (Zdeněk Godla) - jego anioł stróż, a nasz narrator (historia opowiedziana jest w formie retrospekcji). Słowa te charakteryzyją bohatera doprawdy idealnie. Oto bowiem mamy do czynienia z człowiekiem znanym otoczeniu z talentów naprawczych, ale i z mocno wybuchowego charakteru. Uruchamia się szybko i z praktycznie każdego powodu. Tu na myśl przychodzi mi polski film Fanatyk. Historia prawdziwa (2017) z Piotrem Cyrwusem w tytyłowej roli choleryka totalnego.

Pracuje w lokalnym muzeum, jako tzw. złota rączka, sfrustrowany brakiem szacunku do swego fachu, który utracił po zmianach społeczno-ustrojowych, któregoś pięknego dnia, przed obiadem, zagotowany po słowach syna (planującego karierę breakdancera), który oznajmia, że wszystko jest lepsze niż bycie konserwatorem, w szale wyrzuca mu przez okno porządny magnetofon... Syn ucieka z domu (pożegnany klapiem w łeb), żona Zdena (Helena Krajčiová) ma serdecznie dość i niczym w To właśnie miłość, zaczyna komunikować się z małżonkiem pisemnie. Treść tylko zgoła inna.

Sytuacja jest już graniczna, żona wyprowadza się do siostry, a Laco zaczyna rozumieć, że żarty się skończyły. Odurzony trunkami próbuje odkupić winę i sprzęt grający. W ten sposób trafia na miejscowych gangsterów, których niestety nie zlękła się jego gorąca głowa. Zła passa trwa... Na posratého aj hajzel spadne*, jak powiada słowackie przysłowie, a to dopiero początek. Bo jak mówi Gabo w trakcie przesłuchania: Wszystko zaczęło się od kanału.

Źródło: CinemArt
Pobity bohater zostaje wrzucony przez swoich ortalionowych oprawców do studzienki kanalizacyjnej, z której to pokrywę, na krótko przed zdarzeniem, kradną dwaj cygańscy chłopcy. Zmuszeni przez matkę do oddania żelastwa, wracają na miejsce czynu z dobrotliwym wujkiem Gabo, by na dnie studzienki znaleźć nieprzytomnego Laca. Wiedziony poczuciem winy (wierzą, że był to wypadek spowodowany brakiem pokrywy), ale pewnie i dobrym sercem, wydostaje ofiarę na powierzchnię, i od tej pory towarzyszy mu niczym Anioł Stróż.


Źródło: CinemArt
Archanioł Gaboniel

Czy dla zwolennika ostatecznego rozwiązania kwesti romskiej, może być jednak coś gorszego niż Anioł Stróż - Cygan? Szorstka to była przyjaźń z początku, szok który przeżywa Laco w związku z nagłym kalectwem potęguje obecność nowego kolegi przy szpitalnym łóżku: Cygan mnie pilnuje, no jeb...ęNie zraża się jednak Gabo do Laca, wiadomo to Anioł, i pomaga mu, choć z początku może dość niezadrnie (np. czekając przed przejściem dla pieszych na nadjeżdżające auto, by dopiero wtedy przejść, ładując się tym samym pod koła samochodu). 

A pomoc i owszem jest potrzebna, lata 90-te, blok mieszkalny w Medzilaborcach bynajmniej nie sprzyja wózkowizczowi. Tu rozpoczyna się maraton czarnokomediowych nieszczęść, który eskaluje do tego stopnia, że w pewnym momencie widz ma ochotę wyszeptać współczujące ja pier..lę

Trzeba zresztą przyznać, że te wszystkie bluzgi, którymi Laco okrasza swój wschodniosłowacki słownik z pewnością płyną prosto z serca, z samej głębi trzewi. Nie ma co do tego wątpliwości. Tylko Gabo zachowuje spokój w każdej sytuacji, zawsze zdystansowany (choć bardziej pasowałoby bardziej ekspresyjne określenie), w chwilach nerwowości nuci ulubioną melodię, co zaleca także swojmu podopiecznemu. Piękny to couching. 

Bitwa o Muzeum 

Punktem zwrotnym w życiu tytułowej postaci zdaje się być moment, w którym to bohaterowie oglądają scenę z filmu Winnetou, wówczas Laco, wygłasza monolog:

(...) w prawdziwym życiu wygrywają te największe gnidy. Rozumiesz? Normalny człowiek jest śmieciem. Możesz robić, co chcesz, możesz zapieprzać jak wariat, możesz się dwoić, troić i co z tego masz? Nic. Co najwyżej gołą dupę. I jeszcze masz tam tym na górze za tę gołą dupę podziękować: Serdecznie dziekuję, że mam gołą dupę. Włączysz telewizor i widzisz tych debili - ministrów, posłów, chu...ów, rozumiesz, a ty masz ich szanować. A za co? Przecież mają nasze pieniądze, rozumiesz, moje, twoje, wszystkich, obojętne, Chrtyste, tak mnie to wkur...ia, rozumiesz! A zrobić nic nie umieją, jakbyś im na dwie godziny dał coś do roboty, to by to zje...li. Nawet gumiaki! Jakich czasów, żesmy dożyli, że już nawet starosta jest zwykłym gangsterem. Kur...a!

Źródło: CinemArt
Zainspirowany przez Gaba i film, z Everysłowaka wściekłego na władzę, bandytów, niesprawiedliwość i wszlekie zło tego świata przeistacza się w Szybkiego Laca, szeryfa, który nie spocznie póki nie zaprowadzi porządku...

W grę wchodzi odzyskanie dobra narodowego, eksponowanej w muzeum czapki Milana Rastislava Štefánika, czechosłowackiego bohatera narodowego, którą przekupna (i wybitnie antypatyczna) dyrektorka instytucji oddaje nowemu staroście, mającemu powiązania ze światem przestępczym (sam okazuje się być najgorszym bandziorem). A że świat mały, są to ci sami którzy posadzili Laca na wózku. Walka o sprawiedliwość sprytnie łączy się z prywatną wendettą.

W scenie rozpoczynającej film unosi się jeszcze kurz po dopiero co zakończonej strzelaninie, antyterroryści wkraczają na pole bitwy, trup ściele się gęsto, zdaje się, że przeżył jedynie Rom w essesmańskim mundurze (założył go, bo zaimponowała mu marka Hugo Boss), a wszystko to w zwolnionym tempie, przy akompaniamencie muzyki klasycznej (przywodzi na myśl scenę aresztowania Mnicha z Odwróconych), potęgującej wrażenie totalnej demolki. Zresztą podobny zabieg zastosowano na zakończenie filmu, tu w tle wielkiej restauracyjnej awantury tonu nadawał słowacki klasyk Karol Duchoňa W dolinach

Bitwa o muzeum - scena kulminacyjna jednak nieco rozczarowuje, potencjalnie tarantinowskie sceny, przerywane przesłuchaniem ocalałego Gabo (został wydalony z pola bitwy zanim rozpoczęła się walka), który opowiada przebieg zdarzenia, zamiast porwać widza w swój wir, obiecują dobrą zabawę, by po chwili ją przerwać. Dla porządnej strzelaniny trzeba obejrzeć Kosa, Invalida pozostaje jednak bezsprzecznie jednym z najoryginalniejszych słowackich filmów ostatnich lat.




JB


*Jak się s...a, to po całości (tłumaczenie własne;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz